Możemy jeszcze namieszać - wywiad z Alicją Bednarek, zawodniczką Matizol Lidera Pruszków
Alicja Bednarek to motor napędowy i jedna z najważniejszych koszykarek Matizol Lidera Pruszków. Rozgrywająca opuściła w tym sezonie kilka spotkań z powodu kontuzji, jednak gdy tylko wróciła do gry jej zespół nie przegrywa. W ostatnim spotkaniu w Brzegu przeciwko Odrze Alicja zagrała 22 minuty, podczas których zdobyła 7 punktów, zanotowała 4 asysty i 3 przechwyty.
Mariusz Kolekta
Mariusz Kolekta: Jak ocenia pani z perspektywy czasu transfer do Pruszkowa?
Alicja Bednarek: Za nami już prawie runda zasadnicza i zbliżamy się do fazy play-off, więc mogę pokusić się o ocenę tego okresu w Pruszkowie. Sportowo - w końcu trochę odbiłam się psychicznie - miło jest wygrywać mecze. Organizacyjnie - nie mogę narzekać, na razie jest to jedyny dobrze - bo pewnie coś tam mogą jeszcze podciągnąć (śmiech) - zorganizowany klub w jakim grałam. Lokalizacyjnie - wszyscy wiedzą, że nie lubię wyjeżdżać z domu. Pruszków jest blisko Łodzi, więc rodzina i znajomi odwiedzają mnie za każdym razem jak gramy u siebie, a ja wracam do domu w każdej wolnej chwili. Ocena ogólna w skali 1-5 to 4.
Zespół ŁKS-u po wielu latach może opuścić szeregi ekstraklasy. Nie jest pani żal tak zasłużonej drużyny?
- Czy nie jest mi żal? Jasne, że jest! Nawet jakby Toruń spadał to byłoby mi żal. W każdym klubie są moje koleżanki, które będą musiały poradzić sobie z tym faktem psychicznie i sportowo. Wydaje mi się, że nie jest przyjemnie wylecieć do ligi niżej. A ŁKS? Żal mi tym bardziej, ponieważ tam zaczynałam z ekstraklasą, tam grałam przez kilka sezonów, jest to klub z mojego miasta, klub z wielką historią i jak pan powiedział z ogromnymi zasługami. Niestety, nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę i jest jak jest. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będą koszykarskie derby Łodzi. Choć doszły mnie słuchy, że w tym sezonie nikt nie spada, a przeciwnie liga będzie powiększona, ale to na razie tylko plotki i pewnie zawodniczki dowiedzą się ostatnie...
W zespole Lidera, zresztą jak niemal we wszystkich klubach w karierze, jest pani pierwszoplanową postacią. Czuj się pani liderką ...Lidera?
- Jestem? Dziękuję! Czy się czuję liderką? Średnio. Ogólnie nie lubię liderować, być na pierwszym planie. Tak samo nie chciała bym być kapitanem drużyny - po prostu się do tego nie nadaję. Wolę zrobić porządnie to, co do mnie należy tak po prostu. A swoją drogą to w Liderze jak sama nazwa wskazuje wszystkie jesteśmy liderkami i tak naprawdę, patrząc na całą rundę w tym sezonie, można powiedzieć, że rzeczywiście tak było. Raz jedna raz druga liderowała - to pozwoliło nam się uzupełniać i zająć to miejsce, na jakim jesteśmy.
Nie sposób nie spytać o pani plany reprezentacyjne - wkrótce mistrzostwa Europy w Polsce...
- Obojętnie czy będę grać sporo w klubie, obojętnie jakie będę osiągać wyniki, powołanie do kadry zależy tylko i wyłącznie od trenera. Dlatego pytanie powinno zostać skierowane raczej do niego.
Jak pani myśli, jak zachęcić polskich kibiców, aby przychodzili na hale Ford Germaz Ekstraklasy, wzorem siatkówki?
- My, zawodniczki, też mamy w tym swój udział - choć jesteśmy najniżej w hierarchii. To co możemy zrobić to grać jak najlepiej, z poświęceniem i dawać z siebie wszystko. Dalej są kluby, które według mnie i tak ewaluowały w przeciągu kilku lat. Promocja lokalna wydarzeń sportowych, współpraca społeczna, opieka nad zawodniczkami i ogólnie organizacja jest na zdecydowanie wyższym poziomie. Dalej jest liga, która powinna sama zadbać o promocję samej siebie i klubów. Na końcu jest cały Związek, który powinien tym wszystkim kierować. Przykład powinien iść właśnie od góry. Słyszał pan coś o Eurobasket 2011 lub widział pan jakąś zajawkę w telewizji, Internecie, dostał pan mailing informacyjny?
Nie.
- Ja niestety też nie. W Łodzi nic nie wiadomo o "jakimś" finale Mistrzostw Europy, o rundzie grupowej w Katowicach tak samo...
Przed sezonem zmieniła pani stan cywilny, ale mówiła wówczas, że w dowodzie osobistym widniało jeszcze nazwisko panieńskie - czy coś się zmieniło od tamtej chwili?
- Zmiana nazwiska była oczywista. Z kadrą w lipcu i sierpniu jeździłam jeszcze jako Ala Perlińska, ponieważ jak się okazuje wyrobienie nowego paszportu to sprawa cięższa niż przyznanie obywatelstwa polskiego. Teraz jestem na finiszu, pozostało jeszcze kilka rzeczy. Muszę przyznać, że jest to długotrwały proces szczególnie jeżeli jest się poza miejscem zameldowania. Prawdą jest, że samochód nie jest mój tylko jeszcze... Alicji Perlińskiej.
W grudniu przytrafił się uraz stopy, który wykluczył panią z kilku spotkań - czy z nogą już wszystko w porządku?
- Ze stopą jest lepiej. Cały czas mnie boli, jednak po dobrej rozgrzewce i bez licznych przestojów bez problemu rozegram każde spotkanie. Najgorzej jest wejść na boisko bez odpowiedniego rozgrzania, ale jakoś sobie z tym radzę. Myślę, że całkowicie wyleczę stopę dopiero po sezonie - lekarz w grudniu zalecił kilka tygodni przerwy, ale wiadomo jak jest liga to kilka tygodni przerwy nie wchodzi w grę.
Matizol Lider Pruszków stał się bardzo silną ekipą w tym sezonie - czy nie liczy pani po cichu na miejsce medalowe?
- Szczerze - liczę! Każdy sportowiec liczy na jak najlepsze wyniki. Najważniejsze, że szansa realna również jest. Nie będzie to osiągnięcie, które przyjdzie samo z siebie, musimy się trochę napocić - pewnie najwięcej ze wszystkich drużyn FGE, ale szansa jest. Jeżeli trafimy w dobrą dyspozycję i wszystkie będziemy zdrowe to możemy jeszcze namieszać.